18 lipca 2018

Rewizjonizm niemiecki przejawia się w... nazwach ulic.



Przemierzając mniejsze, lub większe  niemieckie miejscowości, przy okazji wykonywanej pracy, niejednokrotnie natrafiłem na ulice, noszące imiona polskich miast. Wiele razy dane mi było przeczytać tablicę  z widniejącymi w  języku niemieckim nazwami, jak np. ulica Wrocławska (Breslauer Strasse), Głogowska (Glogauer Str.), Gdańska (Danziger Str.), Zielonogórska (Gruenberger Str.), Szczecińska (Stettiner Str.) i tym podobnymi.

Pierwsza konfrontacja z takim zestawem wyrazów była dla mnie szokiem. Zanim przyzwyczaiłem się do takich widoków, moje myśli były jednoznaczne, ilekroć zauważyłem podobną tablicę. Wykorzystywanie nazw polskich miast w nazewnictwie ulic miejscowości w Niemczech, utwierdziło mnie w przekonaniu, że sąsiedzi zza Odry tak właśnie propagują na swoim podwórku  rewizjonizm względem  Ziem Odzyskanych. W przypadku opisywanych niemieckich ulic i uliczek zaczerpnięto bowiem w zdecydowanej większości
z nazw polskich miast, które leżą właśnie na Ziemiach Odzyskanych. Tak wynika z moich obserwacji, a obserwowałem długo, często i w różnych miejscach.

Kiedy pierwszy swoisty szok minął, natchnęły mnie przemyślenia nieco innego gatunku. Mniej radykalne. W tym miejscu stawiam hipotezę. Wariant A: Czy nazwy niemieckich ulic, wykorzystujące imiona polskich miast, to skrzętnie pochowany po kątach kryptorewizionizm niemiecki? Wariant B: Czy to jedynie sentymentalne  odniesienie do utraconych przez Niemcy po IIWŚ metropolii?

Kwestię tę należy rozpatrzeć w szerszym kontekście. Przypatrując się nazwom ulic w polskich miejscowościach, jedynie sporadycznie (porównując tendencję zauważoną w Niemczech) trafimy w nich na miasta, zaliczane do Kresów Wschodnich.
W mojej okolicy dostrzegłem taki przypadek jednokrotnie - ul. Tarnopolska w Jasieniu.  Żeby znaleźć w Polsce ulice lwowskie, grodnieńskie, stanisławowskie, brzeskie itd. należy nieźle się nagimnastykować. Takie miejsca zdarzają się przeważnie w niektórych dużych miastach
i raczej pojedynczo.

Chcąc uwiarygodnić swoje przeświadczenie, dokonałem bardziej szczegółowej analizy. W pierwszej kolejności, korzystając z dobrodziejstwa internetowych map, wziąłem na tapet polskie miasta z "kresowymi" nazwami ulic. Tak jak liczyłem, szukane nazwy okazały się być rozsiane po całym kraju. Rozpocząłem, szukając wspomnianej już  ulicy Tarnopolskiej. Wyszukałem takową w Szczecinie, Zabrzu i Wrocławiu. W tym ostatnim leży ona w bliskim sąsiedztwie kilku innych kresowych ulic - drohobyckiej, baranowickiej, żytomierskiej i podolskiej.

Koncentrując uwagę na największych polskich miastach, ulicę Lwowską znalazłem w Bydgoszczy, Gdańsku, Toruniu, Poznaniu, Wrocławiu (w otoczeniu m.in. ul. Zaporoskiej), Warszawie, Krakowie, Legnicy, Zielonej Górze, Szczecinie, Rzeszowie (tam jest dużą arterią, stanowi fragment Drogi Krajowej nr 94) i Przemyślu (fragment Drogi Krajowej 28).

Podobną wyliczankę uzyskamy, szukając ulicy Brzeskiej. Mnie udało się wynotować taką nazwę w Białymstoku, Bydgoszczy, Szczecinie, Krakowie, Poznaniu, Włocławku, Warszawie i Wrocławiu . Ulicę Stanisławowską natomiast mapa wskazała mi
w tych dwóch ostatnich.

Czy przy takim obrocie spraw mamy do czynienia z polskim rewizjonizmem względem Kresów Wschodnich? Nie sądzę. Wszak nadanie ulicy nazwy miasta (np. w innym państwie) nie świadczy o zapędach wojennych i chęci podboju. To raczej swojego rodzaju hołd tudzież sposób na zapchanie dziury w nazewnictwie, jeżeli kończą się nam pomysły. Stosując zasadę analogii, łatwo dojdziemy do wniosku, że to samo może dotyczyć ulic niemieckich. No właśnie niekoniecznie...

Analizując temat wyjściowy, czyli nazwy ulic w Niemczech, łatwo zauważyłem spore dysproporcje, względem nazw używanych w naszym kraju. Bez kłopotu zanotowałem całą listę miast (niekoniecznie dużych), gdzie w nazwach ulic pojawiają się polskie aglomeracje. Zdecydowaną zwyciężczynią jest tu ulica wrocławska. Oto niektóre miejscowości w Niemczech, gdzie znajdziemy Breslauer Strasse: Lehrte, Garbsen, Wunstorf, Hanower, Drezno, Bielefeld, Frankfurt Nad Menem, Rinteln, Bueckeburg. Ponadto w Berlinie dojrzałem Breslauer Platz (Plac Wrocławski), a w Magdeburgu - Breslauer Weg (Droga Wrocławska). Niektóre z powyższych to niewielkie lub względnie średnie miasta w Dolnej Saksonii. W każdym z nich znajdziemy tamtejszą ulicę wrocławską. 

Najciekawsze jest jednak otoczenie niektórych z tych duktów. W Rinteln (ok. 27 tys. mieszkańców) w pobliżu Breslauer Strasse znajdziemy także ulice, takie jak Stettiner Str. (szczecińska), Danziger Str. (gdańska), czy Koenigsberger Str. (królewiecka). Ta ostatnia przekonuje nas o swoistej nostalgii Niemców do całych utraconych po IIWŚ terenów - także tych leżących dzisiaj w granicach Rosji.

W mieście Bueckeburg (ok 20,5 tys. mieszkańców) Breslauer Strasse jest otoczona przez Sudetenstrasse, Stettiner Strasse, Danziger Strasse, Berliner Strasse (co jest dosyć sugestywne, mając na uwadze, że nie ma chyba bardziej niemieckiego miasta, niż Berlin) oraz ulicę o bardzo wymownej nazwie - Adolfstrasse. Może jestem przewrażliwiony, ale od razu zauważyłem jednoznaczne konotacje.

Gwoli uzupełnienia, ulicę szczecińską (Stettiner Strasse) znajdziemy m.in. w Berlinie,Hanowerze, Celle, Peine, czy Wentorf (okolice Hamburga). Ponadto Zieloną Górę wspominają w nazwach ulic np. Drezno, Hanower, czy Berlin. W tym ostatnim nie zapomniano także o Legnicy. Ulicę Gdańską (Danziger Strasse) wyszukałem natomiast w następujących miastach: Garbsen, Wunstorf, Hanower, Norymberga, Monachium, Hamburg, Dortmund, Berlin (fragment drogi 96a). Na dodatek w mieście Lehrte znajduje się... Danziger Platz.

Po powyższym jasno widać, że Niemcy mają spory sentyment do utraconych niegdyś terenów (i jednocześnie najważniejszych na nich miast). W mojej ocenie podstawowe pytanie brzmi: "Czy tak namiętnie częste przenoszenie tych nazw na swoje ulice traktują jedynie w ramach nostalgii, czy faktycznie uważają, że im się one należą i że wciąż są niemieckie?" Jeśli to drugie, to rewizjonizm, skryty w nazwach ulic, może być bliższy prawdy, niż sądzimy.

Modest

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawe przemyślenia. Nigdy nie myślałem o nazwach w ten sposób. Tekst fajnie napisany, czekam na kolejne.